Patrzymy i jeszcze bardziej chcemy!
Robimy wszystko, żeby je spełniać.
Ode mnie na mapie jest najwięcej podróży, nowych miejsc. Tak już mam. Pragnę i bardzo potrzebuje doświadczać i poznawać. Mnożyć wspomnienia i kolekcjonować emocje. Od Krzysia zawsze cele zawodowe, od Julka szalone lego czy podróż do Świetego Mikołaja.
Jak tak patrzę na Amelkę, to gdyby umawiała mówić, prawdopodobnie wrzuciłaby zapasy mleka, które uwielbia. Z naszymi marzeniami jest tak ze nie plakatujemy sobie ścian tak po prostu. My naprawdę dążymy do zrealizowania tych marzeń. Przyciągamy wszystko co wrzuciliśmy na naszą mapę. Ja dla przykłady w zeszłym roku wrzuciłam skuter, nie myśląc czy jest mi potrzebny czy nie. Po prostu zawsze pragnęłam go mieć. Czułam, że emocje związane z przejażdżkami taką “motorynka” mogą być niepowtarzalne, nowe, inne.
Z czasem marzenie o skuterze zostało zweryfikowane przez moją ciążę i urodziny Amelki. Pomyślałam, że to nie najlepszy czas na jeżdżenie skuterem, bo małej się nie da na niego zabrać. A jednak, miesiąc temu wracając z trasy na totalnym zmęczu, spieszyłam się domu i trach. Teren zabudowany, a na liczniku 104km/h. Nie ma się czym chwalić.. Panowie policjanci zabrali mi prawo jazdy na 3 miesiące. Generalnie masakra! Ale… Zobaczcie jak to działa. Marzenia się przyciąga w ten czy inny sposób. Ja bez samochodu. Aktywna zawodowo z dwójka dzieci babka. Nie do ogarnięcia! A jednak..
Skuter! To on uratował mi tyłek. A właściwie to Krzyś uratował mi tyłek, witając mnie w progu z propozycja, że chciałby mi sprezentować skuter:)